wtorek, 21 lipca 2015

Dawid i Goliat, współcześnie. "Lis" #2, recenzja komiksu

   Z superbohaterami mam jeden problem: są idealni. Ludzie o ponadnaturalnych mocach (wymykających się często zdrowemu rozsądkowi i prawom fizyki), piękni, dobrzy, po przejściach, słowem: przerysowani. I zdaje się taki właśnie obraz jest przez czytelników lubiany  - im mniej rzeczywistości, tym lepiej, jednak wszystko ma swoje granice i zbyt duża dawka perfekcji może spowodować mdłości. Dlatego właśnie tak miło na tle mainstreamowych bohaterów wyróżnia się „Lis”, znany już z poprzedniej recenzji.

   Gabriel, zwykły chłopak obdarzony mocą w wyniku wypadku (ale czy rzeczywiście?), który swoje umiejętności postanowił wykorzystać nie dla dobra ludzkości, a dla własnej korzyści  - zauważmy że o żadnym „złym lordzie” też nie ma tu mowy – napotyka na swojej drodze Strażnika, człowieka z misją ratowania społeczeństwa przed przestępczością. Jednak jego idea jest specyficznie realizowana: w obronie niewinnych, atakowanych na ulicy osób nie waha się zabić. Dochodzi do tego, że morduje również próbujących go zatrzymać funkcjonariuszy policji, stając się numerem 1 na liście poszukiwanych. Pierwszy zeszyt kończył moment konfrontacji obu panów i w drugim mamy już piękną scenę starcia. Lis nie jest zbyt chętny do bijatyki z obcym, który okazuje się być o wiele silniejszy od niego, próbuje więc ucieczki, i odkrywa z przerażeniem, że jego prześladowca nie dba za bardzo, czy komuś postronnemu stanie się krzywda w trakcie pogoni za nim. A w wyniku tego dochodzi właśnie do wypadku na warszawskiej ulicy…

   Komiksu część drugą otwiera scena walki, a raczej wymachów i uników. Gabriel nie jest głupi, dobrze wie, co go czeka w starciu z silniejszym od siebie i salwuje się ucieczką, rozważając gorączkowo, kim właściwie jest spotkany przypadkiem mężczyzna – a wie tyle, że właśnie natrafił na znanego z mediów nocnego mściciela. Dostaniemy też trochę więcej informacji na temat przeszłości Strażnika, tego, jak stał się tym, kim jest i pewną wskazówkę co do przyczyn jego pojawienia się w Warszawie. Gabriel jest tu przedstawiony trochę jako bohater drugoplanowy, chociaż i o nim wspomina się przy okazji historii laboratoryjnych, ściślej: okoliczności w jakich opuścił dawną pracę.  W tym zeszycie przysłowiowy haczyk zaczyna się klarować w coś większego, w opowieść o mrocznym klimacie, okraszonym często ironicznym poczuciem humoru.

„Sprawiedliwość? O, stary, chyba oglądaliśmy za młodu różne kreskówki.”

   Świetnie zapowiada się intryga naukowca prowadzącego eksperymenty w laboratorium, w którym pracował Gabriel, i w którym doszło do wspomnianego wcześniej zdarzenia. Do opowieści dochodzi wątek korporacyjny, i chociaż wspomniano już o powiązaniach doktora z pewnymi majętnymi ludźmi w części pierwszej, tu rzecz zostaje poprowadzona dalej, dochodzą też sugestie czegoś bardziej skomplikowanego, z udziałem Polski na dodatek. Brzmi to trochę nieprawdopodobnie – i tu mój sceptycyzm podziela nawet kadra laboratoryjna – ale nie sposób nie zaciekawić się, o co właściwie chodzi. Czuję spisek, proszę państwa.

   Tak jak w części pierwszej, i tu trudno zdecydować po czyjej stronie się właściwie stoi, i chyba zostanie to cechą charakterystyczną „Lisa”.  Łatwo za to mogę ocenić, który z bohaterów wizualnie odpowiada mi najbardziej: Gabriel w swoim kostiumie wygląda jak nowoczesny, miejski asasyn, o szczupłej, zwinnej sylwetce z połową twarzy ukrytą za maską. Jest przyjemniejszy w odbiorze (chociaż wiem, że może być to tylko moje odczucie) niż Strażnik, którego toporna sylwetka owinięta szalikiem przywodzi na myśl kibica którejś z popularniejszych drużyn piłkarskich (piątka, Lisie, i podziw, ja bym zwiewała na sam widok). Ale to już tylko kwestia gustów kobiecych, zdaje się, bo jeśli chodzi o użytkowość, to konfrontację panów ogląda się jak przysłowiowe starcie Dawida z Goliatem – bez pewności jedynie, który z nich wygra: dobroduszny złodziej czy świrnięty bojownik o sprawiedliwość?

   Wizualnie drugi zeszyt nie ustępuje pierwszemu w niczym, trzymając wysoki poziom oprawy graficznej. Rysunki zachwycają nadal mroczną, brudną kolorystyką, a zastosowane w scenach starć przejścia, rozbłyski, ślady wymachów oddają świetnie dynamizm akcji (moment, w którym Lis wali Strażnika młotem – coś cudownego). Moją uwagę zwróciły też wstawki ukazujące reakcje Gabriela, jak wyraz jego oczu, zdziwienie, zaskoczenie czy przestrach, przy całej powadze sytuacji nie sposób się czasem nie uśmiechnąć w takich razach. Gabriel prowadzi monolog wewnętrzny przez większość czasu, ale na podstawie mimiki jego twarzy mogłam sama sobie dopowiedzieć dobrych parę sformułowań, które mógłby wtedy rzucić. Cześć byłaby oczywiście niecenzuralna. Trochę inaczej niż poprzednio prezentuje się okładka, w pierwszym zeszycie była matowa, tutaj już mamy lakierowaną, różnią się też logiem wydawnictwa. Osobiście preferuję rozwiązanie z części drugiej jako nie tylko bardziej praktyczne – na macie zostawały odciski palców, nieestetyczne dość, wyglądające jak tłuste plamy – ale i względem znaku wydawcy wygląda to lepiej, logo jest czytelniejsze, wyraźniejsze  i bardziej charakterystyczne.


   Mogę śmiało przyznać, że nie rozczarowała mnie kontynuacja „Lisa”, chociaż historia stanowczo dawkowana jest zbyt skąpo, a na kolejną część przyjdzie czekać jeszcze trochę – premiera trzeciego zeszytu planowana jest na koniec sierpnia. Mam trochę własnych przypuszczeń na temat dalszego ciągu historii, więc niecierpliwie będę na niego czekać. „Mimo woli” spełnia wszelkie wymagania jakie można mieć wobec drugiej części znanych już przygód, dając tylko więcej smaków na ciąg dalszy. Obie części polecam więc każdemu, czy jest fanem komiksów czy nie, bo to rzecz, którą warto znać.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję sercecznie wydawnictwu.



Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Lis #2 "Mimo woli"
Autor: Dariusz Stańczyk (scenariusz), Jakub Oleksów (rysunek)
Wydawnictwo: Sol Invictus Komiks
Rok wydania: 2015

1 komentarz:

  1. Komiksy <3 Dawno nie miałam żadnego w rękach, a ten mimo wszystko wydaje się ciekawy :D

    http://leonzabookowiec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: